Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ra, czepia się drzew i murów. Zkąd pochodzi? Gdzie jej ojczyzna? Jaką mowę kaleczą te usta bezzębne? W jaki sposób znalazł się w tym zakątku departamentu Seine-et-Oise ten stary żebrak, taki opuszczony, nieznany i obcy, jakgdyby błądził w głębi Afryki? Oto zbliża się do studni, usiłuje wziąć kubek i potrzymać go pod strumieniem czystej wody. Ręce mu drżą, nogi się obsuwają, stary pilśniowy kapelusz, pozbawiony już kształtu i koloru, pada obok przewróconego kubka, a młoda żona dzierżawcy, strzegąca swego dziedzińca, śmieje się z tego do rozpuku.
Nareszcie nędzarz, po strasznych wysiłkach, zdołał zbliżyć się do rury studni i pije z niej, a woda wąziutkiemi strumykami spływa mu po brodzie, gdy słońce ogrzewa jego wyłysiałą czaszkę, czerwoną, poprzecinaną grubemi, sinemi żyłami. I Ryszard przypomina sobie co mu raz powiedziała Lidya: że nie może nigdy patrzeć na wędrowca zatrzymującego się, by ugasić pragnienie na tych rozstajnych drogach, a potem spoglądającego z wahaniem w ziemię, tak, nie może nigdy patrzeć na tę niedolę niepewności i opuszczenia, żeby nie pomyśleć, że i ten tułacz był niemowlęciem, kołysanem, pieszczonem przez czułą matkę, która może wpatrywała się w niego, gdy spał i roiła dla niego złote sny. W jaki sposób kobieta, która mówiła z taką dobrocią, z taką szczerą litością mogła wyrządzić podobną krzywdę mężowi? A więc mniej dla niej znaczył, niż ubogi starzec?
Napiwszy się wody, ojciec Jerzy kładzie się obok studni, ociężale, stopniowo, jakgdyby rzucał na ziemię członki swoje jeden obok drugiego. Wyciąga chleb