Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał na sercu, zanim wymówię słowo. Tak sobie obiecywał. I ona również chciała mu się rzucić na szyję, zamknąć mu usta długim pocałunkiem. Nie spełniło się wszakże nic z tego co zamierzali, bo robili oni, jak mówi przysłowie francuskie, rachunek bez gospodarza, a gospodarzem tutaj było ciało; piękne, ponętne i despotyczne ciało.
Lidya, gdy mąż wszedł, stała przed oknem w głębi, olśniewającem blaskiem śniegu. Na tych białych szybach odcinała się jej kibić smukła i pełna, uwydatniająca się w szlafroczku z bladoróżowej wełny; na ślicznej główce odwróconej od światła, wiły się w pierścieniach bujne, jedwabiste włosy, a mieniące oczy pociemniały. Ryszard zatrzymał się zdumiony, że ją odzyskiwał młodą i piękną, jak w najnamiętniejszych swoich marzeniach, ale tchnącą jakimś rozkosznym wdziękiem, którego dotąd nie posiadała, a który pozyskała gdzieindziej, może w objęciach tamtego; był to jakiś zły czar, co pociągał go i odpychał jednocześnie, upajał miłością i wściekłym szałem, żądzą całowania jej i uduszenia.
Stał nieruchomy o dwa kroki od niej, i zdawało mu się, że jeśli się zbliży, jeśli jej się dotknie, palce jego z niepowstrzymaną siłą zacisną się jak stryczek dokoła tej gołębiej szyi, by ją ukarać za pieszczoty innego. Jednocześnie straszny żar pod sercem uprzedził go, że choroba wróciła i ogarnęła go bezbrzeżna rozpacz wobec niemożności rozpoczęcia nanowo życia we dwoje, skoro w samej urodzie jego żony tkwiło ognisko choroby, skoro patrząc na nią za każdym razem szaleć będzie z zazdrości. Wszystkie te miotające nim gwał-