Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Moja miłość ma być nieszczęściem tej kobiety? Nie wierze, stanowczo. Zabiła się na przekór, z nudów, bo nie wiedziała jak znieść przykrości życia. Gdybym miał na karku dziesięć lat więcej, czuję, że byłbym zdolny do tego samego, i to dla mniej ważnego powodu, zwłaszcza, gdyby owe dziesięć lat były podobne do tych kilku tygodni, jakie przebyłem teraz w pułku. Nie dlatego, żeby rzemiosło mnie męczyło; jako sekretarz i kuzyn pułkownika, syn mego ojca, i sam książę, uwolniony jestem od wszelkiej służby i mógłby ziewać przez cały dzień na łóżku w pokoju, który sobie wynająłem, a z którego mam najpiękniejszy widok na Melun.
Ale, mieszkając w Melun, co robić? dokąd iść? z kim? Oficerowie, których widuję przy stole w koszarach, gdy mnie mój kuzyn, Boutignan, zaprasza na taki wspólny obiad, prowadzą rozmowy żakowskie. Bo to też i w większej części żaki. Zamknięci przez lat dziesięć w obrębie dziedzińca lyceum albo klasztoru, wyszli ztamtąd jedynie po to, by wstąpić w charakterze pensyonarzy do Saint-Cyr lub do Saumur, a później przejść do koszar, czyli zaledwie zmienić więzienie. Nie znają wcale życia, bawią się staremi sztuczkami, zachowali owo „wyśmiewanie się z pułkownika,“ które było w ich dzieciństwie „wyśmiewaniem się z profesora.“ Oprócz kilku ambitnych, którzy kują i mordują się przy lampie, małych Bonaparcików bez gwiazdy, w drodze do Elizeum, wszyscy tylko marzą o tem, żeby wykręcić się od ćwiczeń, od nauki, umknąć do Paryża i puszczać się.