Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żdą błyskawicą oświetlającą okienka jachtu, robiła w najwyższej trwodze znak krzyża i powtarzała śród łkań: „Święta Barbaro, Święta Heleno, Święta Maryo Magdaleno...” Żeby flirtować w tych warunkach musiałbym mieć duszę romantyczną i bluźnierczą którego z bohaterów Eugeniusza Süe.
Nazajutrz rano nowe komplikacye. Nansen dostał krwotoku, skutkiem choroby morskiej, a że w aptece na pokładzie nie było odpowiednich środków leczniczych, musieliśmy coprędzej, przez wzgląd na naszych chorych, wylądować w San Remo. Wieczorem podczas gdy „Bleu-Blanc-Rouge“ manewrował na morzu bez końca, powracając na swoje miejsce obok jachtu jego książęcej mości u stóp skały Monaco, my wracaliśmy wszyscy do Monte-Carlo lądem. W hotelu czekał na mnie list ojca, — marsowa odezwa trąby bojowej do honoru, do miłości ojczyzny. Od lat stu mieliśmy zawsze jednego Dauvergne’a pod chorągwią, i to na wybitnem miejscu; gdyby jutro wybuchła wojna, gdyby Francya potrzebowała swoich synów, kto poszedłby z naszej rodziny? Cztery strony takiego liryzmu, by mnie zniewolić ostatecznie do puszczenia kochanki i wstąpienia do Saint-Cyr. Domyślasz się zapewnie, że mnie to całe trąbienie ani trochę nie wzruszyło.
Wojna mnie nudzi, uważam, że jest głupia i plugawa. Z dwóch sposobów znajdowania się na polu bitwy, prostopadłego, jako kawalerzysty, z szablą w dłoni, stojąc w strzemieniu, z głową rozognioną, i poziomego, jako rannego, który się tarza z rozprutym brzuchem w krwi i biocie, wyobrażałem sobie zaw-