Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pragnął. Oczyma wyobraźni widzi to, co przeczytał; obrazy te napawają go rozpaczą i nigdy już nie przestanie widzić ich przed sobą. Ach zbrodniarzu, wszeteczniku, gdzieś ją uwiózł z sobą?... Gdzie jesteś?... Gdzie się z nią ukrywasz?... O gdybym mógł wiedzieć, o gdybym mógł go pochwycić, rzucić się na niego i zdeptać... masz, masz... masz... za swoje... I rzuciwszy na podłogę miniaturę z kości słoniowej, ten portret obnażonych członków książątka, deptał go, miażdżył w proch zamienił w szale, wyobrażając sobie, iż żywe ciało jego tak pod butem swym rozgniata. Lecz chwilową tylko mogła być taka zemsta i ulga Ryszard truciznę wlał sobie w żyły i trucizna ta wiecznie przypominać mu się będzie.
Wieczorem, w salonie, gdy Ryszard rozstawiał szachy, przygotowując codzienną partyę o tej porze, pani Fenigan, spoglądając na syna, którego twarz majaczyła niewyraźnie w cieniu zasłony spadającej wokoło lampy, rzekła z przekonaniem i z uśmiechem zadowolenia:
— Dobrze nam teraz... wszak tak? Obecnie wyraźnie widzimy, iż szczęśliwymi tylko możemy być we dwoje, sami...
Gdyby mogła ona była wiedzieć jakie myśli, obrazy i burze wrzały w głowie nieszczęsnego Ryszarda — byłaby powstrzymała wyrażanie własnego zadowolenia.