Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiego doznawała, w biciu serca i skroni, w rozkosznem upojeniu całej jej istoty. Nie zauważyła nawet lekceważącego powitania księżnej, siedzącej tuż obok. Księżna miała cerę ciemną, włosy żółte, profil owcy i zbyt długą szyję, okręconą trzema sznurami pereł niezwykłej piękności.
W tem upojenie Lidii prysło, zbudziła ją z błogości snu niemiła rzeczywistość. Z tyłu za nią siedział generał i kilkakrotnie się już wychylał, by sporzeć na salę a przy tem pochyleniu wąsy jego dotknęły ładnych ramion Lidii; po chwili poczuła swą rękę ujętą przez dłoń silną, zagarniającą, namiętną. Obrażona, chciała uwolnić się z tego uścisku, lecz poczuła się tylko mocniej jeszcze chwyconą i najzupełniej bezsilną wobec miłosnej brutalności generała. Lidia mglała nieledwie z przerażenia. „Co za śmiałość... jakże on mnie ściska... pali mnie jego ręka... Ależ mogą nas zobaczyć... księżna musi widzieć... mąż...“ Przerażała ją przedewszystkiem obojętność, z jaką generał prowadził jakąś ogólną rozmowę. Po raz pierwszy zetknęła się z hipokryzyą ludzi światowych i oburzona była w swej dotychczasowej uczciwości zasad. A dlaczegóż jednak na pierwsze skinienie księżnej, która, wstawszy w połowie przedstawienia, rzekła głośno „nudzę się“, generał też powstał i najobojętniej puściwszy trzymaną rękę Lidii, opuścił lożę wraz z żoną? „Niechno jeszcze raz spróbuje czegoś podobnego ten ściskający miłośnie książę... a zobaczy jak potrafię to przyjąć!...“ I podczas