Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i w parę chwil później, był już na dole, by iść ku rzece. Prawie we drzwiach pawilonu napotkał Rózię, która dawała jakiejś starej kobiecie wiązkę świeżych i pysznie pięknych kwiatów. Stara kobiecina umknęła z kwiatami a Ryszard, zadziwiony nieco, zapytał Rózię, patrząc na nią podejrzliwie:
— Co to za kobieta?
— To stara Lucriot.
— A kwiaty cóż znaczą?...
Rózia niewiedziała dlaczego, lecz pani Ryszardowa kazała jej dawać tej kobiecie bukiet kwiatów każdego ranka. Ryszard nie wypytywał się dłużej, postanawiając rozmówić się o tem z Lidią, lecz nagle posmutniał. Wyszedłszy na gościniec, spotkał osoby wracające już ze mszy. Eliza, idąc w towarzystwie pani Fenigan i Lidii, rozprawiała z wielkiem ożywieniem.
— Nie lubię modlić się za dusze ludzi, których nie znałam... Wreszcie, gdybym była wiedziała, iż dzisiaj będzie msza żałobna w Małej parafii, byłabym się ubrała czarno, tak jak Lidia.
Ryszard szedł teraz z niemi i spojrzał badawczo na twarz Lidii, która, zarumieniona, rzekła z przymusem:
— Ja... też nie byłam powiadomiona...
— A z jakiego powodu była dziś msza żałobna? — spytał Ryszard.
— Nikt tego nie wie, nawet pan Mériret nie umiał nas objaśnić — odpowiedziała Eliza.