Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zupełnej ciemności, umiejętnie wybierała ścieżynki krzyżujące się nad rzeką, znała je bowiem wybornie jeszcze z czasów dawniejszych, gdy nieledwie codziennie towarzyszyła mężowi w jego rybackich wyprawach. Co chwila ostrzegała teraz starego księdza, że tutaj jest dół a tutaj kamień, to znów sznur lub łańcuch, trzymający łódkę na wodzie. Ksiądz słuchał pilnie jej przestróg, szedł zwolna i z wielką ostrożnością, niósł bowiem Przenajświętszy Sakrament do chaty umierającego.
Chociaż noc była jasna, zwisła po nad ziemią gęsta mgła, niedozwalająca dojrzeć drugiego brzegu rzeki i zasłaniająca lekkiemi chmurkami wzgórza będące tuż blizko. Gdy wreszcie doszli do małej przystani należącej do Ryszarda, ujrzeli pasemko światła lśniące dokoła niedomykających się drzwi budy, w której składano sieci, wiosła i inne przybory służące do połowu ryb lub do naprawy łodzi. Szelest kroków został posłyszany i wyszła z budy jakaś chuda i przygarbiona postać.
— Czy to wy, moja poczciwa matko?...
— Ojcze dobrodzieju, przybywasz za późno, stary Jerzy już skonał...
Kobiecina zaczęła, giestykulując, opowiadać o skonie starego Jerzego. Przez cały wieczór bredził, jakby w malignie, lecz słów nie można byłe rozeznać. Nie spuszczał przytem oczu i wciąż miał je utkwione we drzwi, jakby z upragnieniem wy-