Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, nie mogę cię pozostawić bez objaśnienia. Otóż w przeszły piątek, zabrałam z sobą Lidię, jadąc do Corbeil. Był to pierwszy jej spacer od czasu, jak wyjechałeś z Uzelles...
Dobierając słów, z wielką ostrożnością pani Fenigan opowiadała o spotkaniu księcia w sklepiku jubilerskim; położyła nacisk, opisując bladość i przerażenie Lidii; wszystko świadczyło, iż ujrzała tam Karlesisa zupełnie niespodziewanie, wreszcie jest to kobieta wyższa nad podobne wybiegi, podejrzywać ją byłyby niegodziwie.
— Jeżeli Lidia nic ci o tem nie doniosła w swoich listach, to wiedz, moje dziecko, że postąpiła tak jedynie skutkiem mojego nalegania... Słyszysz, Ryszardzie... ja uprosiłam ją, by o tem nic nie wspominała pisząc do ciebie... Więc nie miej do niej urazy, nie posądzaj o brak szczerości, bo ja jedna tylko zawiniłam...
Ale Ryszard nie posądzał bynajmniej, ani niewątpiło prawdomówności swej matki i o szlachetności charakteru swej żony. Milczał przez chwilę, bo wspomniał o przykrej scenie, jaka wybuchła pomiędzy nim i matką w tymże sadzie po nad Sekwaną i to niedalej, jak przed kilku miesiącami. Ileż rzeczy zmieniło się od tej chwili, jaka olbrzymia zaszła zmiana w sercu jego własnem i jemu najbliższych! Ryszard przystanął i, ująwszy matkę za obie ręce, ucałował je z czcią i najwyższą synowską miłością, nie zwróciwszy nawet uwagi, iż dbała o siebie