Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaszłego dzisiejszego ranka, wizyt było więcej, aniżeli innych poniedziałków, każdy był ciekawy, jeżeli nie dowiedzenia się jakich nowych szczegółów, to przynajmniej ujrzenia twarzy pań z Uzelles, zwłaszcza zachowania się Lidii wobec katastrofy.
Byłaby ona wolała być przy boku Ryszarda, aniżeli w salonie z gośćmi, czuła wszakże, iż należy zachować się spokojnie, by pogodą swej twarzy rozproszyć możliwość wszelkich domysłów i posądzeń. Wzburzenie, jakiemu ulegała usiłowała hamować, powtarzając sobie w myśli: „jakże drobiazgowem jest i nic nieznaczącem moje poświęcenie się w chwili obecnej w porównaniu z czynem, którego się on dopuścił w imię miłości, jaką ma dla mnie!“
Rozlegający się od czasu do czasu dzwon przy bramie pałacowej oznajmiał przybycie coraz to nowych gości a pani Fenigan po sposobie dzwonienia rozpoznawała kto nadjechał i rozmawiając z synem wśród sadu, robiła swoje spostrzeżenia:
— Teraz zajeżdża break z pałacu Frayé... a teraz jadą ładne Żydóweczki z Mérogis. Dobrze Lidia zrobiła, że się zdecydowała przyjmować gości pomimo twojego przybycia... W przeciwnym bowiem razie, ci wszyscy ludzie, tak ochoczo nas dziś odwiedzający, byliby robili Bóg wie jakie domysły...
— Cóżby oni mogli myśleć?... — zapytał się Ryszard z cicha.