Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ryszard potrząsnął głową na znak, iż nic o tem nie wie, lecz wpadł w ciężką zadumę i nie słyszał już dalszego opowiadania woźnicy. Ten napróżno silił się wciągnąć go w rozmowę, Ryszard nie słyszał, tylko nucił ponuro głosem urywanym. Woźnica wpadł na domysł, iż wiezie kogoś lubiącego muzykę, więc sięgnął do skrzynki pod kozłem i wydostał róg powyginany, zniszczony; obejrzawszy go przyłożył do ust i z całych sił trąbił po kolei cały repertuar, którego się nauczył, będąc trębaczem w wojsku. Ryszard zmęczył się tą wrzaskliwą muzyką, rozdzierającą uszy, zszedł więc na ziemię i poleciwszy woźnicy, by dowiózł rzeczy do Uzelles, sam puścił się piechotą w poprzek la«u. Sam przed sobą wstydził się przyznać, wszakże czuł, iż opowiadanie woźnicy rozdrażniło go, popychając do wpadnięcia do domu z nienacka, rychłym rankiem, na piechotę przez park a zatem niepostrzeżenie.
— Co ona teraz robi?... Czy też myśli o mnie?...
Idąc szybko po leśnym mchu, Ryszard wciąż powtarzał sobie te słowa, rytmując niemi swoje kroki. Doleciał go odgłos kościelnego dzwonu, poznał dźwięk... dzwoniono w małej parafii. Nasłuchując tego odgłosu, posłyszał szelest i trzask gałęzi, jakby pod stopami kogoś spłoszonego i uciekającego. O parę kroków dalej, zobaczył rydel rzucony na rozrzucone mrowisko. Szedł dalej, nie zważając dłużej, lecz pomyślał, iż ucieka-