Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzie cierpiał... Śmieje się szczerze... nic mu spokoju nigdy nie zamąci...
A po chwili dodał z przygnębieniem i pewnego rodzaju wzgardą:
— On jest potworny i zagadkowy... Zupełnie go nie znam i nie rozumiem... Czy ty, panie Janie zdołałeś zbadać jego charakter?...
Pan Jan bąkać począł wymijająco:
— Zdaje mi się... Lecz myślałem, że się nawrócił, złożył przyrzeczenia i postanowił iść drogą obowiązków...
— Ale tylko z musu to uczynił... nie miał innej drogi wyjścia... Księżna nie chce, aby mówiono o wypadkach zaszłych pod koniec owego romansu, więc i ty, panie Janie, nie wiesz jak sprawy stoją. Młodzieniec ukazał się w świetle niebardzo korzystnem, dlatego też księżna, jako matka pełna słabości, nakazała wszystkim milczenie... lecz ja nie mam tej słabości dla niego... Otóż Aleksander, któremu poleciliśmy szpiegować sprawki twojego byłego ucznia, wpadł pewnego ranka niespodziewanie do pokoju kochanków w Monte-Carlo, wołając z udanem przerażeniem: „Ryszard Fenigan równocześnie ze mną przyjechał... uciekajmy!.... Strzeżmy się jego pomsty!“ Ona, znająca, swojego męża, niby z pozoru ciemięgę, lecz dzikich namiętności w chwili podniecenia, przeraziła się i natychmiast chciała wyjeżdżać. Karlexis — muszę oddać mu sprawiedliwość,