Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaproponowała, by wracać de Uzelles inną drogą, dalszą i nie tak spiesznie. Wolancik toczył się teraz po nad brzegiem rzeczułki Yères, wpadającej nieopodal do Sekwany. Wody rzeczułki były ciemne, z niebieskawym odcieniem, głębokie i chłodne a wązka łagodnie staczająca się dolina, przypominała romantyczne krajobrazy pędzla Watteau: wysokie cieniste drzewa pochylały się nad wodą a świeża zieloność łąk i pagórków w niczem nie była podobną do pylnego gościńca, którym jechali do Villeneuve.
Przejeżdżali przez rodzaj przedmieścia, pełno było spacerujących, świątecznie wystrojonych rodzin, Ryszard co jakiś czas nawoływał: „Z drogi, baczność!“ Z okien i balkonów maleńkich letnich domeczków o fantazyjno-banalnej architekturze i kolorze, wychylały się twarze znudzone lub zmęczone. Ryszard zauważył, iż każda z nich ożywiała się i uśmiechała, patrząc z życzliwością na ładną, wesołą i roztrzpiotaną jego towarzyszkę, która uśmiechała się do każdego, miłem swem spojrzeniem darząc wszyskich bez wyjątku. Czuł on, iż sam zaczyna być ogarnięty pociągającym urokiem młodej kobiety, siedzącej bardzo blizko niego; czuł ciepło jej ciała, oddychał jej tchnieniem, pojąc się dźwięcznym głosem i odurzając zapachem włosów Elizy. Co chwila brała mu z rąk lejce, to bat i od niechcenia, wypadkowo, muskała mu twarz pulchną swą rączką lub ramieniem a pochylając się naprzód lub w tył dla