Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i powstrzymywania, przerazić się mogącej pani Fenigan. Szukał w myśli, co powie i zeszedł jeszcze na czas, by wysadzić matkę z powozu. Najniespodziewaniej ujrzał na koźle obok stangreta kufry i koszyki a obok matki w powozie, siedziała młoda kobieta z rozdartą, czerwoną parasolką i czerwono cała ubrana; począwszy od podróżnego toczka na głowie aż do ażurowych, jedwabnych pończoszek, które zobaczył jak mignęły, gdy raźnie, jak łania, wyskoczyła z powozu jednym susem na ziemię.
— Jak się masz, Ryszardzie! — wołała śmiejąc się i pomagając pani Fenigan do wydostania się z głębi powozu, zadziwiony bowiem Ryszard stał w osłupieniu na ganku, kroku nie zrobiwszy. Głos młodej kobiety brzmiał dźwięcznie, wesoło, już gdzieś i kiedyś słyszał on i zapamiętał ten głos miły, jak drogocenny dzwonek. Na razie nie przypomniał sobie, kto to może być, lecz pani Fenigan, wchodząc na ganek wsparta o ramię swej towarzyszki, rzekła:
— Jakto?... Nie poznajesz naszej Elizy, kuzynki z Lorient?...
Naraz drgnęły i ożyły w głowie Ryszarda dawne wspomnienia, wycieczki konno, prawie miłosne szepty. Upłynęło od tego czasu lat kilkanaście. Wiedział, iż Eliza wyszła zamąż, była nieszczęśliwą z mężem, więc się z nim rozstała a następnie uzyskała rozwód. Pani Fenigan, jako prawowita katoliczka, bardzo się oburzała tym rozwodem.