Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

odpowiedziała: „Chciałam, żeby się nauczył mnie pilnować“. Ileż jest mężów, którzy nietylko, że nie pilnują swoich żon, lecz prawie dobrowolnie wystawiają na wszelkie możliwe pokuszenia! Chociażby ten malarz, który ukradł mi moją Irenę; wszak ja sam zapraszałem go, aby często u nas bywał! A ty, mój Ryszardzie, czyż możesz sobie sumiennie powiedzieć, iż zawsze strzegłeś i pilnowałeś swej Bai?
W tej właśnie chwili ksiądz wikary wyszedł z zakrystyi i kroczył po trawie pomiędzy wysokiemi kwiatami maków, ponad któremi uwijały się brzęczące złote pszczoły. Pomimo późnego wieku, trzymał się prosto, wyglądał zdrowo a przechodząc koło rozmawiających nizko się skłonił.
— Księże kochany, nie zapominaj tylko, że jemy dziś razem śniadanie — rzekł Merivet.
A gdy ksiądz wikary wyszedł już po za ogrodzenie, dodał:
— Oto jest święty człowiek, który mnie uratował.
— Jakto, ksiądz Cérès?... — zapytał Ryszard mocno zadziwiony, bo przywykł, iż wogóle lekceważono wikaryusza z Draveil. Miał zawsze podartą starą sutannę, uchodził za dziwaka, niedbał o swoją powierzchowność i skutkiem tego nie zapraszano go w sąsiedztwie ani do pałaców, ani też do bogatszych domów mieszczańskich.