Strona:PL Dar jaskółek.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwowały się dzieci tym cudom, a Brońcia, dumna, że już dobrze czytać umie, objaśniała im obrazki, a nawet zaczęła czytać bajkę o tym domku z piernika. Już prawie dobiegła do końca, gdy wpadł do izby Broncin brat, Marcinek. Był to duży chłopak dwunastoletni, silny i rosły nad swój wiek, przez nikogo nielubiany, bo lubił dokuczać i strasznie się pysznił ojcowem bogactwem. Ledwo zobaczył Jadamka i Zośkę, słuchających z zachwytem, wyrwał Brońci książkę z ręki i trzasnął nią Jadamka. Chłopiec zapłakał, a Zośka zasłoniła go przed następnemi ciosami.
— Dlaczego go bijesz?... Co ci krzyw?... — pytała z roziskrzonymi oczyma.
— Co mi krzyw? — przedrzeźniał Marcinek. — A to, że nie dla was moja książka. Bo nie Brońcyna to, a moja! Chcecie czytać, to se kupcie!... Dziady!...
Brońcia stała milcząca i zmieszana, bo się bała brata, a oburzona Zośka ogarnęła ramieniem Jadamka i rzekła z hardo podniesioną głową:
— Pódźze, Jadamecku, pódź!... Nie bedziem sie prosić Marcinkowej łaski, nie!...
I poszli. Jadamek prędko się uspokoił. Zośka obiecała mu kupić cukierka, niezaraz wprawdzie, ale wtedy, gdy zarobi za uzbierane jagody od tych letników, co mieszkają niedaleko, za wodą. Jadamek wierzył Zośce, a zresztą — był dzieckiem i rychło zapominał. Ale Zośka była nad wiek rozwinięta i gorzko odczuła krzywdę i zniewagę, jakże niezasłużoną!... Bo, że Suleje biedni byli, to nie żaden grzech; wiadomo, że uczciwi i niczyja krzywda na nich nie ciąży. Ani nie proszą nikogo o nic! To dlaczego ich Marcinek dziadami przezywa? To też rozżalona Zośka powtarzała sobie na pociechę słowa matki, że najważniejsze spokojne sumienie i że nikomu nie trzeba za-