Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełnie do mego przekonania, podałem mu więc rękę, na znak przyjęcia jego rady.
— Trzeba ci wiedzieć — rzekł mi osadnik, że przez trzy lata po zaginięciu okrętu, prowadziliśmy plantacyą wraz z kapitanem portugalskim na twój rachunek, przypuszczając zarazem do udziału w zyskach, jakie nam przyniósł handel niewolnikami. Kiedy jednak nie było o tobie wcale wieści, prokurator królewski objął plantacyą na skarb. Dochody jéj dzielą w ten sposób, że jedna piąta idzie do skarbu królewskiego, jako wynagrodzenie za zarząd; jednę piątą wypłacają klasztorowi świętego Augustyna na wsparcie biednych i nawracanie Indyan; trzy piąte składają się w skarbie na twój dochód. Gdybyś po dwudziestu pięciu latach nie wrócił, naówczas plantacya przechodzi na klasztor, pieniądze zaś depozytowe stają się własnością państwa. Ale ponieważ termin ten jeszcze nie upłynął, zatém powrócisz do ich posiadania, trzeba tylko pojechać do Brazylii i udowodnić, że jesteś Robinsonem Kruzoe.
— Zgoda, zacny mój przyjacielu, pójdę za twoją radą. Poczém przywoławszy Piętaszka, zapytałem go:
— Kochany mój Piątku! powiedz mi, czy nie tęsknisz za twoją rodziną i starym ojcem.
Zapytanie to zadziwiło niezmiernie Indyanina, spojrzał na mnie wielkiemi oczyma, w których zabłysły dwie łzy duże i stoczyły się wolno po bronzowéj twarzy.
— I cóż tak na mnie patrzysz? — rzekłem z uśmiechem. Zdaje ci się niepodobném abyśmy się kiedy wyruszyli z tego odludnego zakąta. Otóż dowiedz się, że za kilka dni wyjedziemy do Londynu, a jeżeli Bóg poszczęści naszéj żegludze, za kilka miesięcy ujrzysz twoją ojczystą wyspę.