Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łożyłem bawełnę na dużéj płycie i zacząłem trącać w strunę.
Zaledwie jednak trąciłem kilka razy, kiedy ten szelest znany, żywo mi przypomniał szczęśliwe chwile dzieciństwa. I ja, mężczyzna dwudziesto sześcio letni, rozpłakałem się jak dziecko. Długo... długo nie mogłem się utulić, dom rodzicielski stanął mi w oczach. O Boże! mój Boże, jakże te szczęśliwe dni prędko minęły!
O młody mój przyjacielu, gdy czytasz te wyrazy, jesteś jeszcze szczęśliwym jak ja niegdyś byłem. Używasz na łonie drogich rodziców błogich chwil spokoju, jakiego w późniejszym czasie nigdy nie zaznasz. Szanujże je, ciesz się każdą godzinką i zachowaj w serduszku; a gdy przyjdziesz do lat moich, wspomniawszy o nich, zawołasz mimowoli: „świętą prawdę mówił Robinson, jakże prędko minęły te dnie szczęśliwe.“
Ale wróćmy do lampy. Z ugręplowanéj waty ukręciłem knot, pozostało jeszcze tylko postarać się o tłuszcz. Nie myśląc że go kiedyś będę potrzebował, rzucałem na bok kawałki koziego łoju, jako bardzo nieprzyjemne w jedzeniu; jakże mi go teraz żal było. Wynalazłem wprawdzie w pobliżu dawnéj kuchni nieco odpadków, ale były nie świeże, trzeba je było przetopić.
I oto nowa robota, musiałem zrobić płaską rynkę do wytapiania łoju i opatrzyć polewą, a potém dopiero zająć się tłuszczem. Całego dnia wymagało wypalenie, dwie rynki pękły, ale trzecia dosyć mi się udała.
Trzeba było widzieć z jakiém zadowoleniem zasiadłem wieczór przy mojéj lampce, wiążąc do późna sieć; ale radość ta nie długo trwała, bo po czterech dniach skończył się zapas tłuszczu.