Przejdź do zawartości

Strona:PL Daniel Defoe - Przypadki Robinsona Kruzoe.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łaskawemu Stwórcy, który mi nowe dobrodziejstwo wyświadczył.
Za powrotem do domu pobiegłem zaraz ku ognisku; płomienie wprawdzie już zgasły, ale za to żarzewia było nie mało, z którego natychmiast rozdmuchałem ogień.
Na wieczérzę upiekłem kawał koziny, smakowała mi wybornie, mianowicie téż przyprawiona solą.
Mając teraz i mięso i sól, mogłem sobie ugotować rosołu, do tego małéj tylko rzeczy brakowało... to jest garnka.
Raz tylko w życiu byłem u garncarza, widziałem jak kładł glinę na jakiémś kółku, które obracało się poziomo na stoliku, ruszał przytém nogą, a pod palcami formowały mu się garczki i miski.
To jednak nie mogło mię wiele nauczyć.
Jedną tylko rzeczą jaką skorzystałem podczas méj bytności, była wiadomość, że im lepiéj ugniecie się glinę, tém łatwiéj formować z niéj naczynia.
Na drugi więc dzień nakopałem sporo gliny, a umieściwszy w wielkiéj żółwiéj skorupie i nalawszy wody, zacząłem deptać. Po paru godzinach zdawało mi się że już jest doskonale wyrobiona, i postanowiłem wziąść się do formowania garnków.
Murarstwo, ciesiołka, krawiectwo i wszystkie rzemiosła których dotąd próbowałem, były igraszką, zabawką dziecinną w porównaniu do garncarstwa.
Gdyby kto z boku przypatrywał się wszystkim niezgrabnym karykaturom garnków, naśmiałby się ze mnie, a może i pożałował.
Ułożywszy na kamieniu dno garnka z gliny, potém dokoła lepiłem ściany. Nie udawało mi się zupełnie; jakieś kośla-