Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skoro w ciągu pół dnia nie ujrzysz u nich ani jednego kufla piwa. A ich wykształcenie, którém się tak ciągle chlubią, także nie jest nic szczególnego; widać to już z tego nawet, że wszyscy mówią do siebie „ty,“ jak lokaje. Chciałem Błękitnemu odwzajemnić się tém jego „ty,“ ale człowiek dobrze wychowany nie odważy się na takie nieprzyzwoitości. Ach, ziemio moja, ziemio złota! Gdybym mógł, na kolanach przypełznąłbym do ciebie. Jeśli Bóg pozwoli mi wrócić do Pragi, będę obywatelem i gospodarzem domu wzorowym; krawcowi i szewcowi komornego nie podwyższę, nawet i tego... e, o nim lepiéj i nie wspominać! Będę wszystko znosił bez szemrania, nigdy nie wspomnę o magistracie, wszystkich rozporządzeń będę słuchał przykładnie, a nawet i politykę naszą będę chwalił! O Boże, pozwól mi tylko wrócić na tę naszą piękną, jedyną, złotą ziemię!
Wzruszenie pana Brouczka doszło do najwyższego stopnia tak, że głośno zapłakał.
Selenita zwrócił się do niego ze słowami:
— Proszę cię, ziemianinie, nie rozdzieraj mi serca swym płaczem. Wiesz przecież, żem powiernika łez moich zostawił tam na gzemsie okna. Jeśli tak bardzo kochasz Etereę, wyrzeknę się jéj dla ciebie, wyrwę z piersi swojéj jéj czarowny obraz!
— Daj mi pan spokój święty ze swą Etereą! — przerwał mu gniewnie nasz bohater. — Dziękuję Bogu, żeśmy szczęśliwie ztamtąd umknęli.
Poeta, nie zrozumiawszy snać słów tych, ciągnął daléj: