Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XI.

Hetman Chwal szedł przodem, a Koranda z tyłu obok nowo kreowanego taboryty, wykładając mu swe poglądy o zachowaniu postów, o świętach kościelnych, o używaniu łaciny podczas nabożeństwa, o czci świętych, modlitwach za umarłych i o wielu innych tajemnicach nauki taborytów.
Pan Brouczek im dłużej słuchał, tém bardziéj stawał się roztargnionym; nawet męki czyscowe, które ksiądz zaliczał do rzędu wymysłów, nie mogły go zająć; w duchu posyłał nudnego towarzysza na same dno piekła. Takie wychudłe blade oblicze, iskrzące się oczy, a do tego ogromny miecz u boku... nie, to nie towarzysz dla naszego pana Brouczka.
Ksiądz naraz przerwał swój wykład i, zatrzymawszy się, spojrzał tak przenikliwym wzrokiem na naszego bohatera, że ten aż zadrżał ze strachu.
— Czego tak się patrzysz na mnie? — zapytał z cicha Koranda.