Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Witaj, Maćku! — zawołali, zwracając się do Brouczka, mężczyzni i wyciągnęli do niego swe puhary.
Nasz bohater trochę się zmieszał w obec takiego zbyt poufałego przywitania, ale wiedząc już o zwyczajach staroczeskich, nie oburzył się. Z podanéj sobie czary nadpił nieco i przekonał się, że zawierała w sobie coś w rodzaju wina czerwonawego koloru, dość mocnego, oryginalnego i nader przyjemnego smaku.
— Dopij! — zachęcał go Mirosław złotnik.
Pan Brouczek miał pragnienie niemałe, przeto, nie namyślając się, wychylił całą czarę aż do dna bez wytchnienia.
— O, tęgi z ciebie piwosz! — zawołał Wacek Brodaty.
Tu cierpliwość Brouczka się wyczerpała:
— A tobie co do tego? Myślisz, że za kołnierz wyleję?
— A czego się złościsz? — rzekł Wacek. — Gniewasz się, że cię nazywam tęgim piwoszem? Kto dobrze pije, ten się dobrze bije, mówią u nas w Żateckiém. I naprawdę skoro umiesz bić tak dzielnie, jak pijesz, toś się nam w porę nagodził. Przeto, jak mówi stare przysłowie, — pij, tylko rozumu nie przepij, miły Maćku.
— Zowię się Brouczek, a na chrzcie otrzymałem imię Macieja — z naciskiem wypowiedział rozgniewany nasz bohater, nie tykając czary, z którą przystąpił do niego Wacek.
Wobec tego rozgniewał się teraz i nasz wieśniak
.