Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zury pozdzierał do krwi. Ale głos dziecka przepełnił go radością, położył się też jak był w uprzęży cierpliwie przy sankach i czekał, aż mężczyzna przeniesie matkę i maleństwo do chaty, gdzie ich czekało odżywcze ciepło.
Wnet potem mężczyzna ów powrócił przed dom. Nie był to wcale starzec, jak Piotr Radisson.
Podszedł do Kazana i popatrzył nań z uwagą:
— Sameś mi tu je obie przywiózł... Sam jeden... Dzielnieś się spisał, przyjacielu!
Pochylił się nad nim bez najmniejszej obawy i zdjąwszy zeń uprząż, zawołał go do chaty.
Kazan chwilę się jakby wahał. Wydało mu się właśnie jakby śród wściekłego wycia wichru posłyszał tęskne wołanie Szarej Wilczycy. Odwrócił łeb ku dolinie, po chwili wszakże zdecydował się wejść.
Drzwi chaty zamknęły się poza nim. Położył się więc gdzieś w ciemnym kącie, a mężczyzna tymczasem gotował coś gorącego dla Janiny.
Janina, którą mężczyzna położył na tapczanie, nie odrazu ocknęła się z omdlenia. Po chwili dopiero, napół już drzemiąc, posłyszał, jak coś mówiła łkając; wkrótce potem podniósłszy łeb, dojrzał, że jadła coś razem z nieznajomym.
Kazan wsunął się pod łóżko. Wnet potem z zapadającą nocą w chacie zaległa głęboka cisza.
Nazajutrz zrana, skoro tylko mężczyzna otworzył drzwi, Kazan, skorzystawszy z tego, wyśliznął się na dwór i pobiegł pędem na równinę. Odnalazł wnet trop Szarej Wilczycy i począł ją nawoływać. Odezwała mu się zdala, z nad zamarzniętej rzeki, puścił się więc ku niej całym pędem.
Schronili się w małym zagaju sosnowym, który gdzieś wypatrzyli na równinie. Próżno jednak Szara Wilczyca nakłaniała go, by uciekł wraz z nią, chroniąc się gdzieś w bezpieczniejsze strony, zdala od chaty i od ludzkiej woni.