Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tężnych, rozłożystych jak łopaty rogów, wzdymajacych się miejscami w guzy, wyczytać można było jego lata. Był to zapaśnik wytrawny, o doświadczeniu zdobytem w setkach bojów. Nie wahał się też ani chwili wyzwać na bój młodzika, chcąc mu zrabować żony i schronisko.
Od świtu trzykrotnie już ścierali się z sobą obaj zapaśnicy. Śnieg był dokoła zdeptany i pokryty krwawemi plamami. I woń owej krwi rozkosznie łechtała nozdrza Kazana i Szarej Wilczycy, wdychujących głośno powietrze i oblizujących się pożądliwie. W gardzielach grały im zduszone warkoty.
Obaj zapaśnicy stali tymczasem naprzeciw siebie z pochylonemi ku ziemi łbami. Stary łoś jeszcze nie odniósł był zwycięstwa. Miał on za sobą doświadczenie wojenne, olbrzymią wagę, siłę dojrzałego wieku, wreszcie potężne łopaty rogów. Młodszy natomiast posiadał jędrność i wytrzymałość młodości. Jeszcze nie robił bokami jak ów stary, dyszący tak ciężko, aż mu się rozwierały szeroko chrapy, buchając słupami pary.
W pewnej chwili jakby na tajemne hasło niewidzialnego ducha, oba samce cofnęły się wstecz, by zyskać rozpęd, i znów zawrzała bitwa.
Tysiąc osiemset funtów cielska i kości — bo tyle zapewne starszy łoś ważył — runęło w jednem mgnieniu oka na młodszego, który jednak równie szybko poskoczył ku nacierającemu: po raz dwudziesty zwarły się z sobą łopaty rogów. O pół mili stamtąd można byłoby posłyszeć potężny łomot i trzask.
Stary jednak zdawał się słabnąć z każdą chwilą, młodszy natomiast jakby nabierał mocy w miarę przeciągania się boju. Rozumiejąc, zdawałoby się, że pojedynek zbliża się ku końcowi, młody prężył mięśnie, nacierając coraz potężniej i waląc łbem coraz zajadlej.