Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błąk nakształt tureckich jataganów. Gdyby go Kazan napotkał na wolności, niewątpliwie długo musiałby się z nim borykać. Ale i teraz nawet, choć z łapą w potrzasku, olbrzymie kocisko groźnym jeszcze było przeciwnikiem. Przytem ruchy Kazana krępował mocno brak miejsca na osłoniętem gałęźmi polu walki.
Na widok psa ryś cofnął się, ciągnąc za sobą żelazo i łańcuch, by zyskać rozpęd do skoku. Natrzeć nań trzeba było od czoła, co też Kazan uczynił. Dał nagle susa i obaj zapaśnicy zderzyli się barkiem o bark.
Pies chciał porwać przedewszystkiem rysia za gardziel, ale spudłował o włos. Nim zdołał cios ponowić, ryś we wściekłym wysiłku wyszarpnął tylną łapę ze stalowego uścisku wnyków. Aż Szara Wilczyca posłyszała straszliwy zgrzyt żelaza, drącego skórę i mięso. Ujadając jak wściekły, Kazan cofnął się żywo, ryś jednak zdążył mu już rozorać łopatkę aż do kości.
W owej chwili los pomyślny zdarzył, że ryś wpadł w drugi z kolei potrzask, aż żelazo ostro szczęknęło, chwytając go tym razem za przednią łapę. Ocaliło to Kazana od nowego natarcia i śmierci niechybnej. Mógł był wytchnąć przez chwilę.
Tymczasem ślepa wilczyca, odgadując, czego nie mogła zobaczyć, że towarzyszowi jej grozi niebezpieczeństwo i słysząc jego bolesny skowyt, sama rzuciła mu się na ratunek.
Skoczyła ku rysiowi i wpadła wprost na trzecie żelaza, które pochwyciły ją za łapę, aż się zwaliła na bok, kłapiąc zębami z wściekłości i głucho warcząc.
Kazan, który wnet porwał się znowu do walki, ujadając coraz zacieklej i skacząc rysiowi do gardła, potrącił czwarty potrzask, zdążył uskoczyć nim się żelaza zawarły, ale wpadł wreszcie w pią-