Strona:PL Cooper - Sokole Oko.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Upłynęło dni kilka w spokoju, pośród radości i opowiadań o przebytych niebezpieczeństwach, gdy dnia pewnego przyniesiono pułkownikowi list, w którym jenerał Webb polecał mu natychmiast wyjść z częścią oddziału, dla objęcia dowództwa nad innym fortem, leżącym dalej na południu.
Zaraz nazajutrz o świcie oddział, z trzech tysięcy ludzi złożony, wyruszył z bram twierdzy; pułkownik i major szli na jego czele. Za nim postępowały wozy z rzeczami — a na samym końcu w pewnem oddaleniu szły obok małego wózka Kora i Alicya pod opieką Dawida w otoczeniu licznej gromadki kobiet i dzieci, gdy pomiędzy żołnierzami było dużo żonatych. Gdy oddział wkroczył w las, nagle z pomiędzy drzew zaczęli się wysuwać Indyanie, zrazu pojedynczo, potem coraz liczniejszemi gromadkami. Kora z nieopisanem przerażeniem poznała między nimi Chytrego Lisa który na jej widok wydał dziki okrzyk radości, a po chwili drugi straszliwszy jeszcze okrzyk wojenny. Niezliczone tłumy Indyan wyległy z gąszczów leśnych i rzuciły się na oniemiałą ze strachu gromadkę. Zanim się kobiety opa-