snem imieniu chrzestnem? Gdyby pan miał żonę, wiem, iż powinnabym ją była nazywać, mistress Templ, ale...
— Ale ponieważ mam tylko córkę, żądam więc, ażebyś nie inaczej, tylko z uszanowaniem, któreś jej winna, mówiła o niej.
Wymówił te słów kilka z twarzą tak surową i tonem tak stanowczym, iż roztropna ochmistrzyni zmiarkowała, że nic na to odpowiadać nie powinna. Każdy zasiadł do stołu, a ponieważ rozporządzenie tej biesiady, może służyć do poznania gustu, który panował wówczas w tym kraju, będziemy się starali dać jej krótkie opisanie.
Stół obrusem z najpiękniejszego lnianego adamaszku był pokryty, półmiski zaś i talerze były porcellanowe, zbytek wówczas w Stanach Zjednoczonych prawie nieznany. Noże i grabki były ze stali najdoskonalej polerowanej, a trzonki ich w najbielszą kość słoniową oprawne. Ale z najistotniejszego artykułu sława należała się ochmistrzyni, za wybór potraw i pomieszczenie ich na stole. Przed Elżbietą znajdował się ogromny indyk pieczony, a przed Ryszardem stał drugi ugotowany równego z pierwszym wzrostu.
Na środku stołu pomieszczony był ogromny castor[1]srebrny, otoczony czterma danielami, dwa były z ryb smażonych i gotowanych, i dwa frykasy, jeden z wiewiórek szarych, a drugi ze zrazów zwierzyny. Pomiędzy temi dwoma daniami naczelnemi, oraz indykami, stał z jednej strony grzbiet niedźwiedzi, z drugiej zaś spory udziec barani uwarzony. Półmiski legumin były tam nieprzeliczone i widziano tam wszystkie te, których pora roku i kraj mogły dostarczyć. Cztery półmiski ciast rozmaitego rodzaju wznosiły się w piramidach, na czterech rogach stołu, ośm naczyń do sosu, postawionych w równych względem siebie odległościach, napełnione były sosami równie rozmaitemi
- ↑ Tak w Anglii nazywają naczynie podobne do karafki: w około niego znajduje się od sześciu do dziesięciu flaszek kryształowych, z oliwą, octem, cukrem, pieprzem i wszelkiego rodzaju przyprawami.