Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łej! Mój ojciec jest sędzią, ale jest chrześcianinem, jest człowiekiem. Wszystko już między nami przewidziano i ułożono.
— Jakiż ciężar zdejmujesz ze mnie pani — odezwał się Edward. Żadne zatem nie grozi mu niebezpieczeństwo, zapewniasz mię, ja wierzyć powinienem, że będziesz się nim opiekowała i nie nie przerwie spokojności jego.
— Oto mój ojciec, który sam pana Edwarda zapewni — odpowiedziała Elżbieta.
Marmaduk wchodził w tej chwili, ale jego postać stroskana zdawała się przeczyć temu, co mówiła córka. Zbliżył się, a myślą zdawał się nikogo nie postrzegać, chwilę się przechadzał i nikt nie przerwał milczenia. Nakoniec wzrok rzucił na Elżbietę.
— Plany nasze zawiedzione — rzekł do niej — upór Nattego ściągnął na niego gniew prawa i odjął mi możność zasłonienia go.
— Jakto? jakim sposobem? — krzyknęła Elżbieta. Opłata tak mała, i...
— Mógłżem się spodziewać — mówił dalej Marmaduk — ażeby starzec, człowiek taki jak on, śmiał opierać się wykonaniu mandatu prawnego, grozić jednemu, znieważyć drugiego urzędnika? Gdyby się był poddał rewizyi, grzywnę bym za niego zapłacił i prawu by się stało zadość, teraz zaś kary uniknąć nie można.
— A jaka będzie kara? — zapytał Edward głosem mocnego wzruszenia.
— Wpan tutaj! nie spostrzegłem go. Odpowiedzieć na to nie mogę. Nie jest we zwyczaju ażeby sędzia dawał wyrok na obwinionego, nie wysłuchawszy wprzód zaskarżenia, dowodów, obrony i zdania sądu przysięgłych. Możesz być jednak pewny panie Edwardzie, że chociażby mnie to kosztowało, nie postąpię inaczej jak wskaże mi prawo i sprawiedliwość, bez względu na ocalenie mej córki.
— Jakżeby można było wątpić o sprawiedliwości sędziego Templa — rzekł Edward z niejaką goryczą. Lecz mówmy