Strona:PL Cooper - Pionierowie.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zmiana ta prawdziwym jest cudem i wydziwić się nie potrafię, jak mogła zajść w tak krótkim czasie.
Elżbieta się zwróciła do swej towarzyszki, spojrzała na nią z zadziwieniem, nie wiedząc co przez to chciała powiedzieć, lecz oczy jej w tymże zwracając się kierunku, jak panny Grant, zatrzymały się na młodzieńcu, który rozmawiał z jej ojcem u drzwi domu. Był on czysto ubrany chociaż bez zbytku i wykwintności i potrzeba było powtórnie rzucić okiem, iżby w nim poznała młodego Strzelca Oliviera Edwarda.
— Wszystko cudowne w tym kraju magicznym — rzekła Elżbieta do swej przyjaciółki — i ze wszystkich zmian jakie uderzają me oczy, ta nie mniej jest zadziwiającą. Nie dziwno mi teraz, iż to przeobrażenie odwróciło twą uwagę od pięknego widoku, jaki nam przedstawia natura.
— Jestem tak prosta, jak szczera, miss Templ — odpowiedziała Ludwika — i sądziłam, że chciałaś mówić o zmianie, jaka zaszła w powierzchowności pana Edwarda, To się dziwniejszem jeszcze wydaje, gdy się przypomni jego urodzenie, utrzymują bowiem, iż w jego żyłach płynie krew indyjska.
— W każdym razie — rzekła Elżbieta — może pomiędzy dzikimi uchodzić za znakomitość. Ale pójdźmy, aby przygotować herbatę dla tego Sachema; jest to bezwątpienia potomek króla Filipa, a może wnuk Pokahontasa.
Zeszły razem i znalazły w przedsionku p. Templa, który wziąwszy na stronę swą córkę, uwiadomił ją o zmianie powierzchowności młodzieńca, zmianie, o której już ona wiedziała.
— Zdaje się — dodał Marmaduk — iż on nie rad mówić o swem przeszłem życiu, ale z tego co mi powiedział, wnoszę, iż widział szczęśliwsze czasy. Przychylam się poniekąd do mniemania Ryszarda względem jego rodu, albowiem zdarza się często, iż biali agenci Indyan, ludzie zamożniejsi, lubią dawać dobre wychowanie dzieciom, które mieli z...