Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dując siły, rzuciłem się w mrok jaskini... Duchy ojców! wy jedne znacie widok jaki uderzył me oczy!
„Pustelnik zapalił sosnową pochodnię; trzymał ją drżącą ręką, pochylony nad posłaniem Atali. Ta młoda i piękna kobieta, wsparta na łokciu, leżała blada, z włosami w nieładzie. Krople bolesnego potu błyszczały na jej czole; spojrzenia jej, wpół zgasłe, starały się jeszcze wyrazić mi swą miłość, a usta siliły się na uśmiech. Uderzony jak gdyby ciosem piorunu, z błędnemi oczyma, wyciągniętemi ramionami, rozchylonemi usty, trwałem nieruchomy. Głębokie milczenie zapanowało na chwilę między trzema osobami tej bolesnej sceny. Samotnik przerwał je pierwszy: »To będzie może, rzekł, gorączka spowodowana znużeniem; jeśli poddamy się woli bożej, ulituje się nad nami«.
„Na te słowa, zastygła krew na nowo zaczęła krążyć mi w żyłach: z wrażliwością Dzikiego, od nadmiaru obawy przeszedłem nagle do zbytku ufności. Ale Atala nie zostawiła mnie w niej długo. Wstrząsając smutno głową, dała znak, abyśmy się zbliżyli do posłania.
„Mój ojcze, rzekła osłabionym głosem zwracając się do zakonnika, zbliżam się do chwili śmierci. O Szaktasie! wysłuchaj bez rozpaczy złowrogiej tajemnicy, jaką ci ukrywałam, aby cię nie czynić nazbyt nieszczęśliwym a zarazem być posłuszną matce. Staraj się nie przerywać