Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widzę w lobie młodego człowieka, zadurzonego w chimerach, którego wszystko mierzi, i który uchylił się od ciężarów społeczeństwa, aby się oddać bezpożytecznym marzeniom. Nie jesteś, młodzieńcze, człowiekiem wyższym przez to, iż widzisz świat w odrażającem świetle. Jeśli kto nienawidzi ludzi i życia, to jedynie dlatego, iż wzrok jego nie sięga dość daleko. Wytęż oczy nieco lepiej, a przekonasz się niebawem, że wszystkie cierpienia, na które się żalisz, to jeno wielkie nic. A co za wstyd, iż nie możesz myśleć o jedynem, rzeczywistem nieszczęściu swego życia, iżbyś nie był się zmuszonym rumienić! Cała czystość, cała cnota, cała pobożność, wszystkie korony świętej zaledwie pozwalają ścierpieć samą myśl o twoich zgryzotach. Siostra twoja odpokutowała swój błąd; ale, jeżeli mam wyjawić mą myśl, lękam się, iż, mocą straszliwej sprawiedliwości, wyznanie, które wyszło z łona jej grobu, zmąciło z kolei twoją duszę. Co robisz sam w głębi tych lasów, w których trawisz dni, zaniedbując wszystkie obowiązki? Święci, powiesz, zagrzebywali się w pustyniach? Zamykali się tam aby płakać, i obracali na gaszenie swych namiętności czas, który ty trwonisz może na rozpalanie swoich! Młody pyszałku, który mniemałeś, iż człowiek może wystarczyć sam sobie! Samotność zgubna jest temu, który nie żyje w niej z Bogiem; potęguje ona władze duszy, a równocześnie odej-