Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dynie ryk bałwanów. Siadam na skale. Z jednej strony rozpościerają się błyszczące fale, z drugiej posępne mury klasztoru gubią się mglisto w niebiosach. Wątłe światełko pojawia się w zakratowanem oknie. Czy to ty, o moja Ameljo, rozciągnięta u stóp krucyfiksu, prosisz Boga nawałnic, aby oszczędził twego nieszczęśliwego brała? Burza na falach, spokój w twejem zaciszu; ludzie rozbici o rafy, u stóp schronienia którego nic nie może zmącić; nieskończoność poza murami twej celi; niespokojnie chwiejące się światła okrętów, niewzruszona latarnia wieżowa klasztoru; niepewność losów żeglarza, westalka streszczająca w jednym dniu wszystkie dni swego życia, z drugiej strony, dusza taka jak twoja, Amelio, burzliwa jak Ocean; rozbicie straszliwsze niż rozbicie marynarza: cały len obraz dotąd trwa głęboko wyryty w mej pamięci. Słońce tego nowego nieba, ty, które teraz jesteś świadkiem moich łez, ty, echo amerykańskiego brzegu, powtarzające wykrzykniki Renégo!... nazajutrz-to po owej straszliwej nocy, oparty o burt statku, patrzałem na oddalającą się na zawsze ziemię rodzinną! Długo śledziłem na wybrzeżu ostatnie kołysania drzew ojczystych, oraz wieże klasztoru, zapadające się na kraju widnokręgu.“
Kiedy René dobiegał do końca opowiadania, wydobył ukryty na łonie papier, i podał ojcu Suel; następnie, rzucając się w ramiona