Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łysce; tę wreszcie, w której siostrzane tono przyjęło pierwsze wylewy mej tkliwości. Sale były wszędzie odarte z obić, pająk snuł swą nić w opustoszałych lożach. Wyszedłem spiesznie z zamku, oddaliłem się wielkiemi krokami, nie śmiejąc odwrócić głowy. Jakież słodkie, ale jak szybkie są chwile, które rodzeństwo pędzi w zaraniu młodości, zjednoczone pod skrzydłem sędziwych rodziców! Rodzina człowieka trwa tylko jeden dzień; dech Boży rozwiewa ją jak dym. Zaledwie syn zna ojca, ojciec syna, brat siostrę, siostra brata! Dąb widzi, jak jego żołędzie kiełkują dokoła niego; nie tak jest z dziećmi ludzi!
„Przybywszy do B***, kazałem się zaprowadzić do klasztoru; zażądałem rozmowy z siostrą. Doniesiono mi, że nie przyjmuje nikogo. Napisałem do niej: odpowiedziała, iż, w chwili gdy ma się poświęcić Bogu, nie wolno jej oddać ani jednej myśli światu; że, jeśli ją kocham, nie zechcę gnębić jej mą boleścią. Dodała: „Wszelako, jeżeli jest twoim zamiarem zjawić się u ołtarza w dniu składania ślubów, zechciej służyć mi za ojca; to jedyna rola godna twego wielkiego serca, jedyna zbawienna dla naszej przyjaźni i mego spokoju«.
„Ta zimna stałość, jaką przeciwstawiano żarliwości mego uczucia, wtrąciła mnie w gwałtowne uniesienie. To byłem bliski opuścić tę miejscowość, to chciałem zostać, jedynie poto