Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urok geniuszu, szlachetny i płomienny charakter, spojrzenie dumne i tkliwe, wszystko byłoby ci rękojmią jej miłości i wiary. Ach! z jakąż rozkoszą tuliłaby cię w ramionach, do serca! Jak wszystkie jej spojrzenia, wszystkie myśli biegłyby za tobą, aby uprzedzić najlżejsze zgryzoty! Byłaby, wobec ciebie, samą miłością, samą niewinnością; miałbyś uczucie, że odnalazłeś siostrę.
»Udaję się do klasztoru w ***. Opactwo to, wznoszące się nad brzegiem morza, odpowiada stanowi mej duszy. W nocy, z głębi mej celi, będę słyszała szmer fal oblewających mury klasztorne; będę myślała o przechadzkach, jakie odbywałam z tobą wśród lasów, wówczas kiedy nam się zdawało, iż odnajdujemy odgłos mórz w rozkołysanych wierzchołkach sosen. Miły towarzyszu mego dziecięctwa, czyż cię już nie ujrzę nigdy? Zaledwie nieco starsza od ciebie, kołysałam cię w kolebce: często sypialiśmy razem. Ach! gdyby wspólny grób zjednoczył nas kiedyś! Ale nie; trzeba mi spać samej pod. lodowatym marmurem sanktuarjum. gdzie spoczywają na zawsze dziewice, które nigdy nie kochały.
»Nie wiem, czy zdołasz odczytać te wiersze nawpół zatarte łzami. Ostatecznie, towarzyszu mój, trochę wcześniej, trochę później, czyż nie trzebaby się rozstać? Czyż potrzebuję ci mówić o niepewności i małej wartości życia! Przypominasz sobie młodego M...,