Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Napróżno siliłem się odgadnąć tajemnicę. Kiedy, tuląc ją w ramionach, nagliłem ją pytaniami, odpowiadała z uśmiechem, że jest taka sama jak ja, że nie wie co jej jest.
„Trzy miesiące upłynęły w ten sposób, stan Amelii pogarszał się z każdym dniem. Jakaś tajemnicza korespondencja zdawała się być przyczyną jej łez; wedle listów bowiem jakie otrzymywała, wydawała się spokojniejsza lub hardziej wzruszona. Wreszcie, jednego rana, kiedy minęła godzina o której śniadaliśmy razem, udałem się do jej pomieszkania; pukam, nikt nie odpowiada; uchylam drzwi, niema nikogo w pokoju. Spostrzegam na kominku pakiet zaadresowany do mnie. Chwytam go z drżeniem, otwieram i odczytuję len list, który przechowuję aby unicestwić w sobie na przyszłość wszelkie drgnienie radości.

Do Renégo.

„Niebo mi świadkiem, bracie, że oddałabym tysiąc razy życie, aby ci oszczędzić jednej chwili zgryzoty; ale sama trawiona nieszczęściem, niezdolna jestem dać ci szczęścia. Przebaczysz mi tedy, iż wymknęłam się jak zbrodniarka; nie umiałabym się oprzeć twoim prośbom, a trzeba było jechać. Boże, miej litość nade mną!...
„Wiesz, René, że zawsze miałam skłonność do życia zakonnego; czas, abym skorzystała