Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żętami, i że trzeba mu dać wygrać czasem: „Jakto, rzekł, daję mu wieżę for!“

N... powiadał mi, że pani de Coislin, która stara się być dewotką, nigdy tego nie osiągnie, bo, oprócz głupstwa wierzenia, trzeba mieć — gdy się chce być zbawionym — zapas codziennej głupoty, którego jej brak bardzo często. „Ten właśnie zapas, dodał, nazywa się Łaską“.

Pani de Talmont, widząc że pan de Richelieu, zamiast się nią zajmować, nadskakuje pani de Brionne, bardzo pięknej ale nie cieszącej się sławą rozumu, rzekła: „Panie marszałku, pan nie jest ślepy; ale zdaje mi się, że pan jest trochę głuchy“.

Ksiądz de la Ville namawiał do karjery politycznej pana de..., człowieka skromnego i uczciwego, który wątpił o swoich zdolnościach i nie poddawał się jego namowom. „Ech, drogi panie, rzekł ksiądz, otwórz pan Almanach królewski“.

Sykstus piąty, zostawszy papieżem, wzywa do Rzymu pewnego jakobina z Medjolanu i łaje go, jako złego zarządcę klasztoru, przypominając mu sumę, jaką, piętnaście lat wprzódy, pożyczył pewnemu franciszkaninowi. — Winny rzekł: „To prawda, to był hultaj który mnie zarwał. — To ja, rzekł papież, jestem ów franciszkanin; oto masz swoje pieniądze, ale nie daj się już nabrać i nie pożyczaj nigdy mnichom z tego zakonu“.

Król pruski, widząc żołnierza ze szramą na twarzy, pyta: „W jakiej karczmie cię tak urządzono? — W karczmie, gdzie ty, królu, zapłaciłeś cechę, pod Kolinem“, rzekł żołnierz. Król, który wziął w skórę pod Kolinem, uznał, mimo to, odpowiedź za wyborną.