Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o miejsce, i już je dano. — Już dano? odparł; w takim razie poproszę o nie. — Czyś ty oszalał? — Dalibóg, nie: miałem stu konkurentów, teraz mam tylko jednego“. Poprosił o miejsce i dostał je.

Pani pewna, mająca pretensję do salonu literackiego, powiadała o panu L...: „Nie mam o nim zbyt dobrego pojęcia: nie bywa u mnie“.

Ksiądz de Fleury kochał się w marszałkowej de Noailles, która nie chciała tego zauważyć. Został pierwszym ministrem: potrzebowała go, przypomniał jej dawną srogość: „Och, Ekscelencjo, rzekła naiwnie marszałkowa, któż byłby przewidział?“

Dziewczyna, spowiadając się, rzekła: „Wyróżniłam pewnego młodego człowieka. — Wyróżniłaś! ile razy?“ spytał ksiądz.

Mówiono księdzu Terrasson o jakiemś wydaniu Biblji, chwaląc je bardzo. „Tak, rzekł, skandaliczny tekst zachowano w całej czystości“.

„Ty ziewasz, mówiła żona do męża. — Moje dziecko, odparł, mąż i żona to jedno; a ja, kiedy jestem sam, nudzę się“.

Maupertuis, wyciągnięty w fotelu i ziewając, mówił raz: „Chciałbym w tej chwili rozwiązać jakie piękne zagadnienie, któreby nie było zbyt trudne“. To go maluje całego.

Panna d’Entragues, urażona sposobem w jaki Bassompierre wykręcał się od małżeństwa z nią, rzekła: „Jesteś pan najgłupszy człowiek na Dworze. — Widzi pani sama, że nie“, odparł.

Diderot, spostrzegłszy że człowiek którym się interesował, jest złodziej i że okradł jego samego, poradził mu aby opuścił kraj.