Strona:PL Chamfort - Charaktery i anegdoty.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieraz odczuł to, co nazywał małem nieszczęściem, ale co w istocie jest wielkiem nieszczęściem dla poety erotycznego, który całe życie starał się o uznanie kobiet.

Pytałem pana N..., czemu żadna przyjemność nie ma nad nim władzy; odparł: „To nie znaczy, abym nie był wrażliwy na nie; ale niema ani jednej, któraby mi się nie zdawała przepłacona. Sława naraża na potwarz; szacunek ludzki wymaga nieustannych starań; przyjemności — ruchu i zmęczenia. Życie towarzyskie pociąga tysiąc utrapień; wszystko widzą, znają, sądzą. Świat nie przedstawia dla mnie nic takiego, abym, wchodząc w samego siebie, nie znalazł tegoż samego w lepszym gatunku. Z tych po sto razy ponawianych doświadczeń wynikło, że, nie będąc z natury apatyczny ani obojętny, popadłem w jakiś bezwład: doraźne moje położenie zawsze mi się wydaje najlepsze, ponieważ zaleta jego mieści się w tym bezruchu i rośnie wraz z nim. Miłość jest źródłem udręki; rozkosz bez miłości parominutową przyjemnością; małżeństwo, gorsze niż wszystko inne; zaszczyt ojcostwa wiedzie za sobą szereg niedoli; dom otwarty, to zajęcie godne oberżysty. Nędzne pobudki, które sprawiają że świat poszukuje człowieka lub szanuje go, są zbyt przejrzyste, mogą zmamić chyba głupca, albo pochlebić człowiekowi śmiesznie próżnemu. Stąd wyciągnąłem wniosek, że spokój, przyjaźń i myśl, to jedyne dobra, które przystały człowiekowi, skoro przekroczył wiek szaleństwa“.

Lekarz Lorry opowiadał, że pani de Sully, będąc niedysponowana, wezwała go i skarżyła się na bezczelność lekarza Bordeu, który jej powiedział tak: „Pani choroba pochodzi z niezaspokojenia: ot, masz pani mężczyznę“; i równocześnie pokazał się jej w nieprzystojnej postaci. Lorry tłumaczył swego kolegę i złożył pani de Sully wiele zapewnień szacunku. Dodał: „Nie wiem, co zaszło później, ale tyle jest pewne, że, wezwawszy mnie jeszcze raz, wróciła do kolegi Bordeu“.