Strona:PL Cecylia Niewiadomska - Słoneczko.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no było zgadnąć, czy to oznacza uśmiech, czy ziewnięcie, czy westchnienie.
— Tak, tak — potwierdziła, skrzecząc — gorąco to rzecz bardzo nieprzyjemna, najlepiej odpoczywać, kiedy słońce świeci.
— I ja tak myślę — rzekła Lucia — nie wiem, dlaczego za to nazywają mię leniuszkiem.
— Hm, to nie wydaje mi się sprawiedliwe — powiedziała spokojnie żaba. — A kiedyż ty pracujesz?
— Widzisz — mówiła Lucia — u ludzi jest taki zwyczaj, że tylko starsi pracują.
— A ty jesteś jeszcze dziecko? Hm, hm, duże dziecko, ogromne dziecko; ludzkie dzieci są bardzo duże. Więc ty jeszcze nie pracujesz? To zapewne musisz się uczyć, bo człowiek tyle rzeczy umie, — ho, ho, co to za mądre stworzenie!
— Ja się też niby uczę, ale w takie upały —
— Wolisz naturalnie uczyć się w nocy?
— W nocy? A kiedyż bym spała?
— Więc nic nie robisz? Dobrze, że masz rodziców, którzy cię żywią, ale się nie dziw, że cię nazywają leniuszkiem.
— Moja żabo — rzekła obrażona Lucia — nie wiem, czy ty masz prawo tak do mnie przemawiać, bo widzę, że sama nic nie robisz.
— Eh, moje dziecko, powiedziała żaba pobłażliwie — zaraz to widać, że się nic nie uczysz, bo inaczej wiedziałabyś przecież, jak