znanym“, jakkolwiek sprawa Boffenów była dosłownie pierwszą, którą ów młody adwokat miał w ręku. Szedł więc dnia pewnego mister Boffen do swego adwokata, mając jeszcze głowę, nabitą nieszczęściami szlachetnego Pertinaksa, zamordowanego przez pretoryanów, w chwili właśnie, gdy zamierzał uporządkować sprawy wyżej wymienionego cesarstwa.
Dochodząc do mieszkania Lightwooda, spostrzegł pan Boffen już z daleka ponure okna, wychodzące na cmentarz, a w nich ponurą twarz ponurego młodzieńca, który był jedynym pisarzem tego adwokata.
— Dzień dobry panu — rzekł wesoło spadkobierca, w chwili, gdy ponury, młody dżentelmen otwierał mu drzwi mieszkania. — Mecenas w domu?
— Pan mecenas Lightwood wyznaczył panu, jak się zdaje, godzinę.
— Nie potrzebuje mi nic wyznaczać — zapr0testował spadkobierca — zapłacę mu przecie i tak.
— Nie miałem zamiaru podawać w wątpliwość pańskiej punktualności, proszę, racz pan usiąść.
— Bardzo chętnie.
— A ja zajmę się wyszukaniem pańskiego nazwiska w książce, w której zapisuję alfabetycznie nazwiska naszych klientów.
Tu ponury młodzieniec, który nosił bardzo stosowne dla siebie nazwisko Blight[1], wydobył
- ↑ Blight: rdza, skaża, plama.