lop nie mógł oprzeć się nastręczającej się pokusie i tam ulokował powierzony sobie depozyt.
Piekielne tortury, jakie Bradley przechodził od czasu, gdy popełnił zbrodnię i poznał jej skutki nie dadzą się opisać. A i on sam nie potrafiłby ich opowiedzieć, bo takie rzeczy mogą być tylko odczute. Uginał się pod ciężarem stokroć gorszym, niż gdyby był niewolnikiem przeciążonym pracą, lub bezlitośnie objuczonem zwierzęciem, a żył w atmosferze tych męczarń bez najmniejszej nadziei pozornej nawet ulgi. Dręczyła go między innemi bezpłodność jego występku, bo niedość, że usłyszał na dworcu wiadomość o ślubie Lizy, musiał jeszcze odczytać szczegółowy jego opis w gazetach, które rozpisywały się szeroko o tem zdarzeniu. Zrozumiał też, że on to sam złączył nieodwołalnie tych dwoje ludzi, których chciał rozdzielić i że Eugeniusz przez wzgląd tylko na Lizę nie ściga go sądownie. Po to więc rzucił się w otchłań, po to zniszczył na zawsze swój spokój, aby dojść do takiego wyniku? Prócz tego Bradley mimo wszystko bał się, aby go nie pociągnięto do odpowiedzialności, bał się spotkania z Riderhoodem, który sam jeden domyślał się prawdy i był prawie jego powiernikiem. To też prócz godzin szkolnych nie wychodził z domu inaczej, jak późną