Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/654

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XII.
Wieczerza trzech chochlików.

W chwili, gdy Bella wchodziła na puste ulice City, dzielnica ta nie wyglądała zbyt świetnie. Większość wiatraków, mielących talary, czyli, inaczej mówiąc, kantorów i banków, zwinęła własne skrzydła i zawiesiła czynności. Młynarze odeszli, robotnicy odpływali tłumnie. Ulice, uliczki i chodniki, deptane krociami stóp, nosiły cechę bezgranicznego znużenia. Trzeba było dopiero długich godzin nocnych na uciszenie tej nawałnicy. Turkot kół młyńskich i zgrzyt obracanych śrub, zdawał się jeszcze grzechotać w powietrzu, a dzielnica cała robiła raczej wrażenie zmordowanego do ostatniego tchu olbrzyma, niż pracownika, nabierającego sił do jutrzejszej kampanii.
Dom Chichsey i Weneering wskazany został Belli przez starą kobietę, która, wychodząc z szynku, wycierała sobie wargi, tłómacząc się, że zabiegła tam jedynie dla dowiedzenia się, która godzina.