Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/633

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niony, prześladowany i to wszystko przezemnie, przezemnie!
Pan Boffen, który nie przestawał zataczać oczami przez cały ciąg tej sceny, otrząsnął się wreszcie z osłupienia. Spojrzał spokojniej, zawiązał sobie na szyi krawat, rozluźniony poprzednio, skutkiem wzruszenia, przełknął parę razy ślinę i odetchnął szeroko, jak człowiek, któremu ciężar spadł z piersi. Żona jego krzątała się tymczasem przy Belli, próbując ją pocieszyć. Rzucała też na męża pytające spojrzenia, jakby szukając u niego porady. Noddy odzyskał już humor i, usiadłszy naprzeciw obu kobiet z rękami opartemi na kolanach, oczekiwał cierpliwie oschnięcia łez, wylewanych obficie przez ładną miss. Bella przestała istotnie płakać, ale za to rzekła z wielką determinacyą:
— Bardzo jestem państwu wdzięczna za wszystko, coście dla mnie zrobili, ale nie zostanę pod waszym dachem ani minuty dłużej.
— Zastanów się, moje dziecko, — prosiła ją pani Boffen.
— Nie, — odparła Bella, — tu niema co się zastanawiać, nie chcę zostać i nie zostanę.
— Tak, tak pomyśl jeszcze trochę, zanim to zrobisz, — doradzał jej pan Boffen.
— Choćbym myślała nie wiem jak długo, nie pomyślę o panu nic dobrego, — zawołała Bella, zwracając do swego opiekuna rozpłomienioną twarzyczkę, z której każdego rysu tryskało oburzenie, nie wyjmując obu dołeczków. — Bogactwo zgubiło pana i jesteś pan dziś gorszy od Daniela Dancera, Waltera, Hopkinsa, Jonesa i tych wszystkich