— Zrobię to, bądźcie spokojni, odeślę im list do rąk własnych.
— Byle nie do gminy — szeptała konająca — nie chcę tam — powtórzyła z wysiłkiem.
— Tak, tak — potwierdziła Liza.
— Nie dasz, aby ludzie z gminy dotknęli mnie po śmierci. Przysięgnij mi to.
— Przysięgam — powtórzyła Liza.
Błysk radości zamigotał w oczach Higdenowej i rozświecił na chwilę stygnące jej rysy. Liza podtrzymała jej głowę, tak, że Betty miała przed oczyma niebo gwiaździste.
— Jak się nazywasz, moja droga? — spytała dziewczyny.
— Liza Hexham.
— Twarz moja musi wyglądać bardzo biednie, ale może zechcesz mnie pocałować.
Za całą odpowiedź Liza przycisnęła świeże swe usta do zsiniałych, ale rozchylonych w uśmiechu warg starej kobiety.
— Dziękuję, a teraz podnieś mnie wyżej jeszcze...
Liza dźwignęła ostrożnie siwą szanowną głowę, skołataną tylu burzami i trzymała ją obróconą twarzą ku niebu.
Wróżba. „Dziękujemy ci, Panie, żeś raczył wyzwolić siostrę naszą z więzów świata doczesnego, skalane-