Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/552

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czął przypuszczać, że wydobędzie z niej za chwilę lancet, którym go może oskalpować.
— Przyjacielu, — zaczął, siląc się na ton obojętny, — zdaje mi się, że będziemy mogli ułożyć się zgodnie.
— Przyjacielu! — odparł mu na to Wenus, — już raz zataiłeś przedemną testament, któż mi zaręczy, że nie zrobisz tego poraz drugi.
— A zatem? — spytał Silas.
— A zatem, — powtórzył anatom, — oddasz mi ten papier do przechowania, sam zaś zatrzymać możesz skrzyneczkę i napis.
— Ależ dlaczego — próbował protestować Wegg.
— Ponieważ namiętność moja do preparatów anatomicznych jest wielka, a szkieletowi temu brak jeszcze rąk. No! ale mam jeszcze czas, aby je dobrać.
Silas wahał się chwilkę, poczem puścił nagle papier, mówiąc tonem wspaniałomyślnego ofiarodawcy:
— Niech więc będzie, jak sobie życzysz. Powierzam ci ten cenny depozyt, bo i czemże byłoby życie, bez ufności wzajemnej, bez szlachetnej wiary w honor naszych bliźnich?
Anatom złożył papier i bez najmniejszego śladu wzruszenia wsunął go do szufladki, którą zamknął na klucz. Silas zaś rzekł:
— A teraz musimy obmyślić wspólnie, jak wykorzystać nasze odkrycie, Złocony śmieciarz wykupi od nas chętnie ten dokument, chodzi tylko o wysokość ceny.