Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A, otóż i Mortimer, zdrajca niewdzięczny, którego musiałam wykreślić z listy moich wielbicieli. A pan, panie Wrayburne, po co pan właściwie przyszedłeś, skoro wiadome jest z góry, że pan do nikogo słowa nie powiesz. Witam pana Weneering, cóż tam słychać w parlamencie? Czy to prawda, że pańska żona chodzi na wszystkie posiedzenia i dusi się codziennie na galeryi, przysłuchując się mowom tych panów? Ale, ale panie Weneering, czemuż to pan nie przemówiłeś dotąd w izbie ani słowa? Konamy tu wszyscy z ciekawości, a paneś dotąd ust nie otworzył. Jak się pani ma, panno Podsnap! Gdzież to Pa, i Ma... niema ich? a to szkoda... Miło mi widzieć pana, panie Boots... pan Brewer przyszedł także, jesteśmy więc w komplecie.
Następnie rozkoszna dama przyłożyła do oczu lornetkę i spojrzała w stronę, gdzie stał Fiedgeby.
— Tego nie znam — oświadczyła głośno.
Alfred, starannie wyświeżony i błyszczący, ujął pod ramię nieśmiałego młodzieńca i przywiódł go do lady Tippins. Fledgeby wyglądał z początku tak, jakby chciał coś powiedzieć, następnie jakby nie chciał nic mówić. Na twarzy jego odbity się kolejno: zamyślenie, smutek i bezgraniczna rezygnacya. Ostatecznie nie wyrzekł ani słowa, za to, cofając się, zawadził o Bootsa, okrążył Brewera i zatoczył się wreszcie w ustronny zakątek salonu, szukając uporczywie na gładkich policzkach wymarzonych faworytów. Zanim wszakże utwierdził się raz jeszcze w przeświadczeniu, że żaden zarost nie