Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezwstydnie oczom ludzkim, czyniąc z niego istnego Argusa.
Dzięki fantazyi artystycznej kapelusznika, kapelusz Salopa otoczony był zwojami czarnej krepy, zakończonej z tyłu sutym kwastem.
Nowe spodnie zdążyły już podnieść się powyżej kostek i sfałdować na kolanach, to samo stało się z rękawami. Dodawszy zaś do tego biały pas koszuli pomiędzy spodniami a kamizelką, zdamy sobie sprawę z całości, jaką przedstawiał Salop, stanąwszy przed zgromadzonym areopagiem.
— Jakże się ma Betty Higden? — spytała pani Boffen.
— Dziękuję pani za pamięć — odpowiedział Salop — ona się ma zupełnie dobrze i kazała podziękować państwu za herbatę i inne rzeczy, któreście jej państwo przysłali.
— A czy jadłeś już obiad?
— Jeszcze nie, ale pamiętam dobrze, że pani kazała mi kiedyś dać wyborny obiad z zupą i mięsem, a prócz tego były jeszcze jarzyny, pudding i piwo — odparł Salop, śmiejąc się rozkosznie,
Pani Boffen spojrzała wtedy na członków rady, a potem skinęła na Salopa, prosząc go, aby przystąpił bliżej.
— A czy chciałbyś jadać taki obiad codziennie? — spytała go.
— Obiad z czterech potraw? — zawołał Salop, którego wzruszenie objawiło się gwałtownem