Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bo musiałyby wtedy kichać, a jabym się śmiała z nich. Śmiała, jak one z drugich.
Uspokoiła się po chwili i rzekła z mocą:
— Nie, nie, żadnych dzieci, lubię tylko dorosłe osoby.
Trudno było określić jej wiek. Biedne jej, ułomne ciało nie dawało pod tym względem żadnych pewnych przesłanek, podobnież i szczupła twarzyczka, jednocześnie dziecinna i zwiędła. Mogła mieć dwanaście lub piętnaście lat, mogła też mieć mniej lub więcej.
— Zawsze wolałam dorosłe osoby — mówiła znów kaleka — rozsądne są, spokojne, dorzeczne. Nie brykają wciąż, nie skaczą, nie wywijają koziołków, skoro wyjdę za mąż, to chciałabym mieć odrazu dorosłe dzieci.
W tej chwili dały się słyszeć kroki na chodniku, malutka robotnica nastawiła uszki, a chorobliwa, ale ładna jej twarzyczka rozpromieniła się.
— Oto właśnie nadchodzi dorosła osoba, jedna z tych, które lubię.
Drzwi otworzyła się i weszła Liza, ubrana czarno. Zobaczywszy Karola, objęła go ramionami i całowała, ale on czuł się tem zażenowany.
— Daj pokój — powtarzał — uspokój się, jest tu ze mną pan kierownik Headstone, który był łaskaw przyjść, aby cię poznać,
Oczy Lizy spotkały się wtedy ze wzrokiem Bradleya, który stał zdumiony. Nie spodziewał się widocznie, że jest tak piękna. Nigdy nie czuł się zmieszany i skrępowany, jak w tej chwili, co prawda, nie czuł się on nigdy naprawdę swobodny.