Strona:PL Buffalo Bill -81- Człowiek z blizną.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.
Człowiek z blizną
Porwanie

Dokoła małego ogniska siedziało siedmiu brodatych i niechlujnych drabów, uzbrojonych od stóp do głów. Obóz ich znajdował się w niewielkiej dolinie w zachodniej części Czarnych Gór. Widać było, że ludzie ci czekali na kogoś z niecierpliwością, gdyż co pewien czas jeden z nich powstawał od ogniska i rozglądał się na wszystkie strony.
— Szef się spóźnia, Ike — rzekł w pewnej chwili jeden z ludzi. — Powinien już tu być od pół godziny. Nie wiemy nawet, o co tym razem chodzi.
Ike był potężnego wzrostu drabem o czarnej brodzie i ponurych, błyszczących oczach.
— Tym razem chodzi o porwanie — odparł na zapytanie swego towarzysza.
— Oho! To coś zupełnie nowego!... — zawołał pierwszy drab. — A kogo mamy porwać? Czy dziecko?
— Nie, kobietę.
— Po co?
— Aby otrzymać okup.
Bandyci otoczyli swego przywódcę z zaciekawionymi minami. Gdy Ike wymówił słowo „okup“, wszyscy spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Wreszcie jeden z nich, wielki chłop o rudawej brodzie, którego małe oczy kryły się pod krzaczastymi brwiami, zabrał głos.
— Posłuchaj, Ike — rzekł. — Ten typ, który nas wynajął, postępował z nami dotychczas zupełnie uczciwie. Nie skarżymy się na niego. Ale z tym porwaniem... Nie mam do niego zaufania.
— Ja też nie — rzekł inny członek bandy. — Napad na dyliżans, rabunek, to rozumiem. Ale porwanie kobiety! To mi się wcale nie podoba. W tej okolicy jest wielu osadników, którzy wierzą w takie rzeczy jak sądy, egzekucje i tak dalej... Gdy dowiedzą się, że porwano kobietę, wszyscy chwycą za broń.
— A ty boisz się kul?... — zaśmiał się ochryple Ike.
— To nie ma znaczenia — wtrącił się znów rudobrody. — Ile zarobimy na tym interesie?
— Nie bój się, Red Jim — odparł Ike. — Dostaniemy do podziału dwadzieścia tysięcy dolarów.
— A Co będzie miał z tego nasz szef?
— Pewnie zatrzyma sobie tę dziewczynę, ale to nas nie obchodzi.
Red Jim zaśmiał się, a reszta zawtórowała
— To wspaniała historia! — zawołał wesoło Jim. — Więc to będzie tak: porwiemy kobietę, inkasujemy okup, a nasz szef nie wyda jej otem W jaki sposób dostaniemy pieniądze? Przecież nie da nam ich z góry!
— Rzeczywiście, to bardzo ciekawe! zwało się kilka głosów.
— A co będzie miał z tego nasz szef? łotrów.
— Czy znacie Dana Thorna, bogatcgo ra i właściciela kilku kopalń?
— Ach, więc to jego córka, Sadie?
— Tak
Red Jim podrapał się w głowę.
— Wcale mi się to wszystko nie podoa... mruknął ponuro. — Co do mnie, to wolę napdać dyliżanse. To znacznie pewniejsza sprawa.
— Thorn ma w swej służbie kilkudziesięci dzi — rzekł inny bandyta. — Wiem, że wielu z umie strzelać nie gorzej od nas.
— Głupiś! — ofuknął go Ike. — Ludzie Th są rozsypani na przestrzeni dziesięciu mil. dowiedzą się o czymkolwiek, my uciekniemy z wczynąi ukryjemy się w jaskini w Red Gulch.
— A ja powiadam, że nie należy się zgodzi to wszystko... — mruknął Red Ji
— Powiedz to sowi — rzekł groźnie I
— Właśnie, że mu powiem!
Wtej samej chwili na prerii rozległ się sy Ktoś zagr trzykrotnie na małym różku myśkim. Ike Bowder wydobył z kieszeni taki sam żek i odpowiedział na sygnał, podczas gdy jeg warzsze siedzieli nieruchomo przy ognisku, zaczaowani.
Oczekiwanie ich nie trwało teraz długo. W minu później ktoś odchylił krzewy, zasł wejśc do jaskini się po
Człowiek, który wszedł do jaskini nie o czał s e niczym nadzwyczajnym. Był ??? i niezbyt barczysty. Miał on na sobie strój „ udzi Granicy“, a za pasem tkwiły mu d