Strona:PL Buffalo Bill -80- Jednooki.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po chwili zerwał się tak silny wicher, że konie, ani ludzie nie mogli się utrzymać na nogach. Deszcz lał strumieniami, pioruny biły jeden po drugim, a błyskawice przecinały niebo.
Wreszcie wichura przycichła, deszcz przestał padać, a na niebie ukazały się gwiazdy. Jednooki dał sygnał do odjazdu. Wojowały skoczyli na koń, dziewczęta znów umieszczono na siodłach i oddział Sjuksów ruszył w dalszą drogę.
Po kilku godzinach oddział dotarł do małej dolinki, gdzie znaleziono wodę do picia oraz kilka drzew. Tu Sjuksowie rozbili obóz i rozpalili ognisko. Rankiem na niebie ukazało się słońce, ale Jednooki nie dawał sygnału do wymarszu. Pragnął on, aby jego wojownicy wypoczęli dobrze i przygotowali się do dalekiej i uciążliwej drogi, jaką mieli przed sobą.
Siostry Kate i Maud Merritt owinęły się w swe płaszcze i zasnęły głęboko. Podczas ich snu Sjuksom udało się schwytać jeńca, z czego Jednooki był bardzo zadowolony.
W pewnej chwili wartownik oświadczył, że jakiś biały zbliża się do dolinki, w której kryli się Sjuksowie. Kilkunastu Indian zaczaiło się u wejścia do doliny aby w odpowiedniej chwili rzucić się na niego i wziąć go do niewoli. Gdy biały wjechał do kotliny, Indianie skoczyli nań ze wszystkich stron i po krótkiej walce zdołali go obezwładnić.
Wtedy dopiero Sjuksowie spostrzegli, że zdobycz ich była bardzo cenna. Jeńcem ich okazał się młodzieniec, którego zwano ogólnie na prerii Dzielnym Charlie. Zajmował się on chwytaniem dzikich mustangów na lasso i ujeżdżaniem ich. Zdobycz swą spieniężał następnie w okolicznych osadach i fortach i w ten sposób doszedł nawet do małej fortunki.
Sjuksowie, którzy usiłowali go czasami napadać, doznawali zawsze porażki, więc bali się go i nienawidzili serdecznie. Zwłaszcza Jednooki darzył młodzieńca straszliwą nienawiścią, gdyż Charlie nazwał go kiedyś „tchórzliwym psem“.
Jeniec został teraz skrępowany, zakneblowano mu usta i rzucono na ziemię obok śpiących dziewcząt, które nic nie słyszały. Po pewnym czasie Jednooki wysłał swych wojowników naprzód, a sam został w obozie wraz z wojownikiem, którego imię brzmiało Łosi Róg.
Jednooki pragnął zatrzymać się, aby przeprowadzić obserwację okolicy. Zostawiwszy jeńca i uśpione dziewczęta oddalił się na kilkanaście minut wraz z Łosim Rogiem na szczyt pagórka, skąd można było doskonale obserwować okolicę.
Zaledwie jednak Indianie odeszli, — w obozie ich pojawiło się dwóch białych. Charlie poznał ich od razu i serdecznie żałował, że nie jest w tej chwili wolny i dobrze uzbrojony.
Byli to dwaj bandyci ostatniego gatunku, których imiona brzmiały: Dave Brimstone i Skinny Jack. Nie było chyba takiej zbrodni, którejby nie mieli na sumieniu. Na ich okrutnych twarzach wypisane były najohydniejsze uczucia.
Było rzeczą jasną, że obaj bandyci obserwowali z ukrycia obóz Indian i postanowili porwać obie dziewczyny. Teraz skorzystali z tego, że Indianie oddalili się i wykonali swój plan. W ciągu kilku minut porwali dziewczyny, obezwładnili je i oddalili się szybko, pozostawiając Charliego, który kipiał z wściekłości, ale nie mógł nawet krzyknąć, gdyż miał zakneblowane usta.
Gdy Jednooki i jego adjutant wrócili, byli niezmiernie zdziwieni, że dziewczęta zniknęły bez śladu. Wódz spojrzał pytająco na Charliego, a młodzieniec począł energicznie potrząsać głową, jakby dając znaki, że może wyjaśnić tajemnicę.

Niezwykła tranzakcja

Jednooki natychmiast wyjął Charliemu knebel z ust. Młodzieniec rzekł:
— Mam wiele do powiedzenia wodzowi Sjuksów...
— Posiadam wprawdzie jedno tylko oko, ale mam dwoje uszu — odparł Sjuks. — Niech blada twarz mówi.
Jednooki jest wielkim wodzem — zaczął Charlie, chcąc wbić Indianina w dumę. — Wrogowie drżą przed nim ze strachu, a przyjaźń jego napełnia wszystkich radością i dumą.
— Ugh!... Charlie mówi jak przyjaciel...
— Widziałem przed chwilą scenę, która zmroziła mi krew w żyłach. Dwaj biali bandyci porwali branki wodza i oddalili się z niemi. Pragnę ocalić je za wszelką cenę.
— Ugh! Blada twarz jest w mocy wodza Sjuksów i nie może się oddalić.
— Tak, ale Wielki Manitu zmiękczy serce wielkiego wodza Sjuksów, otworzy jego uszy na moje słowa i rozjaśni jego umysł.
— Słucham cię! — rzekł spokojnie wódz.
— Będę mówił. W jednej z osad jest bank, w którym spoczywają moje pieniądze. Jest ich tyle, że można za nie kupić trzysta koni. Dam ci, o wodzu, mówiący papier, za który dostaniesz te pieniądze. Gdy kupisz trzysta koni, będziesz bogatym człowiekiem.
— Dość jest koni na prerii. Mogę schwytać tyle, ile mi się podoba — rzekł pogardliwie Indianin,
— Tak, ale za pieniądze dostaniesz konie już ujeżdżone i piękniejsze od mustangów. Czy moje życie nie jest warte trzystu koni?
— Nie. Charlie jest wielkim i strasznym wojownikiem — rzekł wódz. — Gdy dzieci w obozach indiańskich nie chcą spać, squaw straszą je imieniem Charliego. Musisz zginąć.
— A jeśli dam ci słowo, że opuszczę na zawsze kraj Sjuksów i nigdy już nie wrócę na Zachód? Nigdy już nie podniosę broni przeciwko wojownikom z plemienia Sjuksów.
Jednooki spojrzał ze zdumieniem na młodzieńca.
— A więc, wodzu, przyrzekam, że opuszczą kraj i dam ci pieniądze... — kusił Charlie.
— Jednooki namyśli się — rzekł poważnie wódz.
Charlie zamilkł, gdyż wiedział, że nie należy przeszkadzać Indianinowi w rozmyślaniach. Tymczasem wódz zapalił fajkę, wolno puszczał kłęby dymu i rozmyślał głęboko. Gdy wreszcie wysypał popiół na ziemię, rzekł:
— Jednooki przyrzeka Charliemu, że daruje mu życie i wolność. Ale w jaki sposób wódz Sjuksów otrzyma pieniądze?
— Pozostanę w twoim obozie, który sam wyznaczysz, tak długo, dopóki nie nadejdą z osady pieniądze. Zażądam ich za pomocą mówiącego papieru, który jeden z twoich wojowników zawiezie do osady. Przedtem jednak musimy wspólnymi siłami uwolnić te dwie dziewczyny. Będą potem mogły swobodnie się oddalić.